U progu elektrycznej rewolucji
Jedyną stałą rzeczą jest zmiana – to uniwersalne powiedzenie greckiego filozofa sprawdza się wyjątkowo dobrze w odniesieniu do postępu technologicznego. Nieustanne próby poprawienia bytu ludzkości wydają się oczywiste i naturalne – jeśli coś może działać lepiej, być tańsze i łatwiejsze w obsłudze – oczywiście staramy się to zaadaptować. Wcielając się jednak w rolę pioniera nowych rozwiązań, okazuje się, że to nie takie proste. Implementacja wynalazków, akceptacje legislacyjne, zdobycie aprobaty rządzących oraz opór przeciwników zmian – wszystkich tych aspektów postępu technologicznego nie widać na pierwszy rzut oka. Chyba że jesteśmy ich świadkami i stoimy u progu kolejnej technologicznej rewolucji...
W 1930 roku Alexander Winton, jeden z amerykańskich pionierów przemysłu samochodowego, napisał do jednej z ówczesnych gazet list, w którym wspominał początki swojej przygody z motoryzacją.
Wielką przeszkodą w rozwoju samochodu był brak zainteresowania publicznego. Jeśli opowiadałeś za wymianą konia, który służył człowiekowi przez stulecia, uważano Cię za głupca. Gdy budowałem swój pierwszy samochód w zaciszu piwnicy, zacząłem być wytykany jako „głupiec, który bawi się wózkiem, który ma niby działać bez konia”. Nawet mój bankier był mną zaniepokojony. „Winton, jestem Tobą rozczarowany. Oszalałeś, jeśli uważasz, że ten głupi sprzęt, na który marnujesz swój czas, kiedykolwiek wyprze konia.”
Dziś nie wyobrażamy sobie życia bez samochodów. A jednak z przeciwnościami, z jakimi musiał mierzyć się Alexander Winton, zmagają się również dzisiejsi inicjatorzy nowoczesnych technologii. W czasach kiedy Winton pisał swój list, samochody były już dość popularne w bogatszej części amerykańskiego społeczeństwa. Możliwe, że w bardzo zbliżonej sytuacji znajdują się dziś elektryczne pojazdy.
Początki elektrycznych podróży
Wydaje się, że samochody napędzane elektryczną energią to dość młody wynalazek. Nic bardziej mylnego – pojazdy elektryczne sięgają czasów, kiedy powstawały również pierwsze prototypy samochodów. Już w roku 1835 (!) w Holandii profesor Sibrandus Stratingh Groningen zaprojektował elektryczny samochód, którego model w skali wykonał jego asystent Christopher Becker. Jako źródło napędu zastosowano tam ogniwo Volty, natomiast w 1871 roku powstał pierwszy elektryczny silnik napędzany prądem stałym. Dla porównania pierwszy pojazd spalinowy został skonstruowany w 1885 roku przez Carla Benza.
Przed rozkwitem silników spalinowych na początku XX wieku konstrukcje elektrycznych pojazdów były dość popularne (jak na popularność samochodów w ogóle), jednak projekty te zostały zahamowane na długie lata. Ciągły rozwój pojazdów z silnikami spalinowymi spowodował, iż stały się one bardziej praktyczne niż ich elektryczni konkurenci. Braki technologiczne oraz rozwijające się lobby naftowe doprowadziły do prawie zupełnego upadku koncepcji pojazdów z napędem elektrycznym, ograniczając się do nielicznych konstrukcji stosowanych w przemyśle. Samochody elektryczne musiały poczekać niemal cały wiek na swój renesans.
Renesans pojazdów elektrycznych
Pojazdy elektryczne zyskują dziś popularność z wielu względów. Przede wszystkim nowoczesne konstrukcje silników elektrycznych są coraz bardziej wydajne oraz osiągają coraz bardziej atrakcyjną dynamikę jazdy. Stopniowo zwiększa się również zasięg elektrycznych samochodów, co zawsze było piętą achillesową tych konstrukcji.
Statystyki pokazują, że z roku na rok na europejskich drogach pojawia się coraz więcej tego typu pojazdów. Tak jak pierwsze samochody, które dla wielu były „fanaberią burżuazji”, tak również dziś elektryczne pojazdy mają wielu przeciwników. Od skonstruowania pierwszego pojazdu minęło jednak kilkadziesiąt lat, a samochód stał się standardem dla większości społeczeństwa. Czy podobnie może być z elektrycznymi samochodami?
Aby odpowiedzieć na to pytanie jednoznacznie, należałoby być ekspertem z bardzo wielu dziedzin – od ekonomicznych i technologicznych, po psychologiczne i socjologiczne. Niewątpliwie jednak model przyszłości, w którym elektryczne samochody dominują na drogach, za kilkadziesiąt lat jest jak najbardziej prawdopodobny – zwłaszcza, jeśli Ustawodawcy będą coraz chętniej decydować się na tego typu rozwiązania.
Niebagatelny wpływ na promowanie różnych rozwiązań mają organy rządzące. Gdy amerykańscy prezydenci zaczęli podróżować pierwszymi samochodami, część nieprzekonanych pogodziło się z faktem wymiany konia na samochód. W wielu polskich miastach jeżdżą już autobusy elektryczne oraz hybrydowe. Czy możliwe jest jednak, aby niedługo na polskich drogach pojawiły się elektryczne ambulanse?
Elektryczny ambulans – czy to możliwe?
Atutów, które przemawiają za elektrycznym ambulansem, jest wiele. Niskie koszty eksploatacji, brak obiegu oleju i układu spalinowego (co przekłada się na zmniejszoną awaryjność), najwyższa efektywność konwersji energii na ruch (ponad 90%, a niektóre modele nawet 98%) – to wszystko przekonuje do pomysłu e-ambulansu.
Elektryczny ambulans najlepiej sprawdziłby się w centrach miast z powodu ograniczonego zasięgu akumulatorów (ok. 100-200 km na jednym ładowaniu). Elektryczne pojazdy są również cichsze i czyste ekologicznie, a przez to nawet w dużej liczbie bardziej znośne dla otoczenia. W sytuacji wypadku drogowego istnieje również zmniejszone ryzyko detonacji pojazdu oraz poparzenia lub spalenia się osób podróżujących – co w kontekście karetki jest bardzo ważne.
BFF MEDFinance, Autoform oraz Volkswagen wspólnie pracują nad projektem elektrycznego ambulansu – prace są już na bardzo zaawansowanym etapie i premiery e-Karetki możemy spodziewać się już w wkrótce. Pojazd, który ma zostać zabudowany, to Volkswagen e-Crafter.
Nadchodzi e-rewolucja
Volkswagen e-Crafter to nowa jakość, jeśli chodzi o samochody dostawcze. Zamiast silnika spalinowego w komorze silnikowej znajduje się niewielki i dzięki temu znacznie lżejszy silnik elektryczny, który podczas prac w ogóle nie emituje szkodliwych substancji. Ale to nie jedyna jego zaleta. Silnik elektryczny jest nadzwyczaj cichy, dostarcza stałego momentu obrotowego w całym zakresie już od chwili ruszenia. Pojazd przyspiesza znacznie szybciej, zwłaszcza na pierwszych 60 metrach, a dzięki jednostopniowej przekładni przyspieszanie jest wyjątkowe płynne. Energoelektronika zapewnia połączenia z wysokonapięciowym akumulatorem i zasila pokładową elektronikę oraz silnik elektryczny w energię.
W nowym e-Crafterze inżynierzy z Volkswagena zachowali standardową przestrzeń załadunkową do 10,7 m3 oraz 1861 mm wysokości, co pozwala na przystosowanie go do zabudowy pod ambulans. Opcjonalnie wyposażony w szyny do mocowania ładunku i uniwersalną podłogę, nowy e-Crafter oferuje dotychczasową różnorodność wariantów, tworząc idealną bazę dla indywidualnych modyfikacji.
To wszystko sprawia, że Volkswagen e-Crafter jest idealnym kandydatem do pierwszej w Polsce karetki napędzanej silnikiem elektrycznym. Dzięki współpracy BFF MEDFinance i firmy Autoform z koncernem Volkswagena o zaletach e-ambulansu stacje ratownictwa być może przekonają się już w najbliższych latach.
Źródło grafik: Volskwagen Group Polska
Przeczytaj również:
-
Diagnostyka medyczna inwestycją w przyszłość
W ciągu ostatnich kilku lat możemy zaobserwować dynamiczny rozwój diagnostyki medycznej, który jest nie tylko wynikiem postępu technologicznego, ale...
Czytaj więcej -
Bezpieczeństwo realizacji inwestycji a presja finansowa w szpitalnictwie
Rozwijająca się technologia, ochrona danych osobowych pacjentów, a także ewolucja standardów medycznych, to aspekty, które sprawiają, że odpowiednie...
Czytaj więcej -
NAJLEPSZE SZPITALE PUBLICZNE W POLSCE
BFF Banking Group opublikował wyniki 8. edycji zestawienia “Liderzy Zarządzania – najlepiej zarządzane szpitale publiczne”. Ranking docenia jednostki...
Czytaj więcej